ABC biznesu

Żniwa i posucha, czyli znowu nadeszły wakacje…

zniechęcony biznesman
fot. istockphoto.com
484wyświetleń

Kątem oka

zniechęcony biznesman
fot. istockphoto.com

Słowo wakacje od zawsze wzbudzało we mnie wyłącznie pozytywne odczucia. Do czasu…Któż z nas nie pamięta tego pięknego uczucia, gdy rano biegło się do kwiaciarni „po kwiatka dla Pani”, odbierało świadectwo i po godzinie spotykało z kumplami na boisku lub nad jeziorem. Aż mnie wzięło na wspomnienia…

Z czasem, gdy z mniejszą lub większą chęcią wyrywamy się z ramion systemu edukacji i wchodzimy w system (och, co za nacechowane negatywnie słowo) gospodarki rynkowej, nasze patrzenie i stosunek do wakacji trochę się zmienia. A gdy decydujemy się na własną firmę, zmienia się już znacząco.
Wszystko zależy oczywiście od tego, na który odcinek frontu walki o dobrobyt i rozwój rodzimej gospodarki trafimy. Gdy bowiem prowadzimy punkt gastronomiczny zlokalizowany przy ruchliwej ulicy w centrum turystycznego miasta, nasze myślenie sprowadza się do dwóch słów: „Chwilo trwaj”. Gdy jednak zdecydowaliśmy się na szkołę językową to już w czerwcu z drżeniem serca przewidujemy, ile osób tym razem skusi się na kolejne „wakacje z angielskim” i odliczamy dni do wrześniowej inauguracji roku szkolnego, przeklinając jednocześnie niesprawiedliwość społeczną i nauczycieli pozostających na państwowym garnuszku, dla których jedynym zmartwieniem staje się brzydka prognoza pogody.
Internet również notuje okresowe spadki ruchu przekładające się na zyski firm działających w tej branży. Choć tu akurat nie da się wyciągnąć jednego wniosku, bo obrotów wirtualnego sklepu oferującego sprzęt narciarski z witryną pośredniczącą w sprzedaży biletów lotniczych w tym czasie porównać się po prostu nie da. Sezonowość biznesowa to dla każdego, kto musi myśleć o całości rozwoju firmy dość drażniąca sprawa. Z drugiej strony dla marketingowców to pole do popisu. Spada popyt, to czas go pobudzić. Rabaty, wyprzedaże, oferty łączone – to jest dopiero wyzwanie.
Co by jednak nie mówić, wakacje to bardzo specyficzny czas, w którym gospodarka działa na trochę innych zasadach. Z jednej strony na urlopie chętniej wydajemy pieniądze, z drugiej, mniej pracując, wpływamy na obniżenie PKB.
Niedawno dowiedziałem się, że od tego roku termin rozpoczęcia wakacji zostanie już na stałe przesunięty na ostatni piątek czerwca, zamiast odbywać się tak jak dotychczas w okolicach dwudziestego. Podobno Ministerstwo Edukacji Narodowej tłumaczyło to koniecznością dania większej ilości czasu nauczycielom na spokojne wystawienie ocen…
Swoją przygodę z publicznym systemem edukacji już zakończyłem, więc specjalnie mnie to nie dotyczy. Zastanawiam się jednak, czy przy podejmowaniu tej decyzji MEN skonsultował się z kimś z Ministerstwa Gospodarki? Jeśli nie, to koniecznie powinien.

1 Komentarz

  1. Od zawsze w Polsce ministerstwa działały na zasadach samowładnych instytucji. Tutaj nic się nie zmieniło, natomiast okres wakacyjny jest zbyt krotką chwilą, aby mógł przynieść znaczące zmiany w gospodarce kraju. Kto to rozumie, to tak jak noclegi Ustka przygotowuje i poszerza ofertę całoroczną dla spragnionych wakacyjnego klimatu o każdej porze roku przybyszy. Pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz