Trendy i newsy

Pieniądz uczciwie wytrenowany

fot. istockphoto.com
435wyświetleń

Pomysł na biznes

fot. istockphoto.com
fot. istockphoto.com

Myślicie nad poszerzeniem własnej działalności? A może marzy Wam się zupełnie nowy biznes? Specjalnie dla Was uruchamiamy cykl artykułów, w którym będziemy przedstawiać elementy istotne do osiągnięcia sukcesu w poszczególnych branżach. Podamy też gotowe pomysły już funkcjonujące na rynku – można z nich skorzystać i wejść we współpracę franczyzową.

Na pierwszy ogień przyjrzeliśmy się branży fitness. Czy na prowadzeniu siłowni da się zarobić? Przekonajmy się.
Branża fitness przeszła w ciągu kilkunastu lat całkowitą rewolucję. Ci, którzy pamiętają siłownie (bo trudno byłoby nazwać to klubem fitness) z lat 90. ulokowane w wynajętych piwnicach, gdzie jedyną formą wentylacji było otwarte okno, a głównymi bywalcami panowie w dresach na co dzień (co noc?) zajmujący się ochroną w dyskotekach, zapewne się teraz uśmiechają. Inni pewnie kręcą z niedowierzaniem głową. Prawda jest jednak taka, że siłownie starego typu składające się z hantli, kilku sztang, ławeczek i ewentualnie atlasu dziś zastąpiły wielofunkcyjne kluby. O ich ofercie kilkanaście lat temu mogliśmy tylko pomarzyć.
Branża dojrzała. Dziś założenie klubu fitness, który się wyróżni i przyciągnie klientów, nie jest już ani tanie, ani proste. Nadal jednak jest to biznes, który przy spełnieniu odpowiednich warunków, może się opłacać.
Dla kogo fitness?
Podstawowa różnica w segmentacji rynku to otwarcie się na kobiety. Dawniej przedstawicielki płci pięknej stanowiły na siłowniach rzadkość. Obecnie funkcjonują na rynku kluby skupiające się wyłącznie na kobietach. Poza tym w tej branży powiedzenie, że kobiety łagodzą obyczaje, sprawdziło się w praktyce. Kluby fitness rozszerzyły zdecydowanie segmenty klientów. Dzisiejszy klient siłowni to częściej dobrze zarabiający i dbający o kondycję mężczyzna niż nastolatek, którego sensem życia jest powiększenie obwodu bicepsa o kolejny centymetr. Takie rozszerzenie grupy docelowej wymusiło na branży zdecydowane podniesienie jakości oferty. A to wiąże się z kosztami. Ale po kolei.
Miejsce to podstawa
Jeśli masz na oku tani do wynajęcia poprzemysłowy budynek lub halę w piwnicy, czy nawet w szkole, mamy dla Ciebie złe wiadomości: To może być za mało na ten biznes… Dziś wyjście do klubu fitness traktowane jest raczej jako pewien element stylu życia, miejsce spotkań, integracji, relaksu. Lokal musi być więc blisko ludzi. Idealne miejsce to nowe osiedla, gdzie mieszka niemało 30–40-latków. Dla nich wygoda ma znaczenie, a zakup karnetu często będzie odpowiedzią na potrzebę ruchu i uprawiania sportu, by zachować zdrową sylwetkę.
Aranżacja i ustawienie pomieszczeń
Gdy wybierasz miejsce, zwróć uwagę na przestrzeń. Dzisiejsze kluby fitness tworzą klimat swego rodzaju SPA, świątyni ciała. Klienci mają czuć się tu komfortowo. Oferta musi być szeroka. Idealnie, jeśli oprócz głównej sali ćwiczeń, będziesz mógł zorganizować mniejsze salki potrzebne do ćwiczeń specjalistycznych.
Nie tylko wyciskanie
Indoor cycling, pilates, Iron Man, Body fit – to tylko niektóre nazwy specjalnych programów treningowych realizowanych przez jeden z klubów fitness w mieście wojewódzkim. Model biznesowy: wynająć salę, kupić sprzęt i kasować za możliwość skorzystania z hantli już dawno nie ma racji bytu. Nowoczesne kluby działają jak amerykańskie uniwersytety. Oferują swoim klientom szeroki wachlarz dedykowanych zajęć, z których można sobie ułożyć dowolny plan. Każde zajęcia prowadzi wyspecjalizowany trener, i nie ma tu miejsca na fuszerkę. Dodatkowo indywidualne programy treningowe, ustalanie specjalnej diety. Dzisiejsza branża fitness to zdecydowanie nie biznes masowy. To przedsięwzięcie, w którym obsługa klienta idzie raczej w kierunku restauracji niż baru szybkiej obsługi.
Dla kogo?
Prowadzenie klubu fitness to prawdziwy raj dla amatorów zdrowego trybu życia. Jeśli jednak jesteś osobą, która zdecydowanie bardziej od roweru lubi kanapę, to ten biznes niekoniecznie jest dla Ciebie. Trend owszem jest rosnący i popyt na usługi wysoki, ale myli się ten, kto myśli, że taki klub można prowadzić „pod krawatem”.
Nie jest to też biznes z niskim progiem wejścia. Ostateczne koszty inwestycji zależą od wielu czynników, ale kwota rzędu 300 tys. zł (oczywiście przy założeniu najmu lokalu) wydaje się być całkiem umiarkowanym budżetem. Chcąc być pewnym, że w trakcie inwestycji nie zabraknie nam funduszy, warto zabezpieczyć sobie środki nawet 2 razy większe. Oczywiście wszystko zależy od standardu i metrażu. Niektóre kluby to wydatek rzędu nawet ponad miliona złotych.
Przegląd rynku
Na rynku działa już wiele różnych konceptów i marek. Swoją sieć klubów fitness rozwija między innymi Dariusz Michalczewski. Nie jest pionierem w tej branży, swego czasu sił w biznesie próbował również były hokeista NHL Mariusz Czerkawski. Z kolei tenisistka Steffie Graf była współzałożycielką sieci klubów Mrs Sporty, dedykowanej wyłącznie dla kobiet. Biznes chwycił. Obecnie działa w kilku krajach i ma 3 jednostki własne oraz ponad 550 franczyzowych. Sieć działa również w Polsce. Szacowana suma inwestycji to 220 tys. zł netto. Z kolei inwestycja w klub sieci fit4less oscyluje już w granicach 750 tys. zł, i nie jest to najdroższy system obecny na naszym rynku.
Są również kluby, które być może i nie ogłaszają publicznie chęci oficjalnego rozwoju poprzez franczyzę, ale przecież nie od dziś wiadomo, że pieniądze lubią ciszę.
Z sieci, które zrobiły na nas bardzo dobre wrażenie i z którymi porozmawialibyśmy na miejscu potencjalnego inwestora, to Zdrofit z Warszawy oraz Kinetic z Olsztyna.
Rynek fitness się rozszerza. Jednocześnie jednak w większych miastach robi się dość ciasno. A może przenieść model biznesowy, który sprawdził się w większych lokalizacjach również tam, gdzie siłownie nadal są tylko siłowniami? Pomysł brzmi zachęcająco, ale nie jest to zadanie ani tanie, ani łatwe.

Dodaj komentarz