ABC biznesu

Firma z licencją na zarabianie. Analiza polskiego rynku franczyzy.

Barista w kawiarni nalewa spienione mleko do kubków cappucino
fot. istockphoto.com
546wyświetleń
Barista w kawiarni nalewa spienione mleko do kubków cappucino
fot. istockphoto.com

Hasło „bezpieczeństwo w biznesie” brzmi trochę jak oksymoron. Nie od dziś wiadomo, że napędem rozwoju jest ryzyko, pęd do tego, co niepewne i nieodkryte. Jak mawia Jacek Walkiewicz, sukces zaczyna się w momencie wyjścia poza strefę własnego komfortu. Ludzie szukający poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji kojarzeni są raczej z szukaniem ciepłych posadek na etacie, a nie z próbą zakładania własnych firm. Tymczasem to właśnie hasło bezpieczeństwa jest kluczem do rozwiązania zagadki czy wręcz fenomenu rozwoju w Polsce biznesu opartego o model franchisingu. Jak dziś wygląda ten rynek? Jakie możliwości zarabiania niesie i kto powinien zastanowić się nad rozwojem takiego modelu biznesu?

Zdarzyło Ci się zjeść hamburgera w McDonaldzie? A może jesteś wegetarianinem i jadasz wyłącznie w barach typu Green Way? Otwierałeś rachunek w placówce PKO BP, Eurobanku lub Alior Banku?  A może robiłeś zakupy w sklepach Intermarche, Piotr i Paweł albo ABC? Kupowałeś kiedyś wycieczkę na Wakacje.pl albo chociaż aspirynę w aptekach Dbam o Zdrowie? Takich pytań można by zadawać mnóstwo i jeżeli choć na jedno z nich odpowiesz twierdząco, oznacza to, że mniej lub bardziej świadomie przyczyniłeś się do rozwoju rynku franczyzy w Polsce.

Franczyza – czyli dlaczego pracować na czyjąś markę?

Warto uświadomić sobie, że franchising obecny jest dziś niemal wszędzie. O ile początkowo w systemach franczyzowych znaleźć można było głównie sklepy odzieżowe różnych marek, tyle dziś katalog franczyz na największym branżowym serwisie zawiera 18 różnych branż, w których w sumie opisanych jest ponad 350 systemów, a to zaledwie część rynku. W ubiegłym roku odnotowano w Polsce tysięczny system franczyzowy, a prognozy na rok 2015 mówią o powstaniu kilkudziesięciu kolejnych.

Na czym polega franczyza?

Mówiąc w skrócie, to sposób na prowadzenie własnego biznesu pod czyjąś marką. Na pierwszy rzut oka, ktoś może powiedzieć, po co mam inwestować własne środki, by budować czyjąś markę?  Argument skądinąd słuszny, ale traci na znaczeniu, gdy mówimy o znanej i cenionej marce, która tak naprawdę z miejsca napędza Twój biznes, wykorzystując efekt skali. Możesz oczywiście założyć własny bar szybkiej obsługi i nazwać go Mr. Kowalski, ale większą szansę na sukces masz, inwestując te same pieniądze w sprawdzony model biznesowy oferowany przez przykładowy McDonald’s.

Młode kobiety ćwiczące na rowerkach stacjonarnych w klubie fitness
fot. istockphoto.com

Wzrost popularności systemów franczyzowych sprawił, że na rynku pojawili się mniej doświadczeni gracze. Można nawet zadać sobie pytanie, czy w sytuacji, gdy wybieramy spośród ponad tysiąca systemów, możemy jeszcze mówić, że franczyza to bezpieczny i pewny sposób na biznes?

Nie wszystko złoto, co się świeci

Według danych firmy Profit System, tylko w ciągu ubiegłego roku z rynku odpadło ponad 60 systemów. Patrząc statystycznie, to zaledwie niecałe 6%, ale to wystarczająco dużo, by postawić tezę, że otworzenie 2-3 punktów własnych danego biznesu i nazwanie go franczyzą to za mało, by osiągnąć sukces.

– Do połowy poprzedniej dekady liczba ofert franczyzowych rosła w tempie geometrycznym. Wtedy franczyza była jak trzypasmowa autostrada w górę i jednopasmowa ścieżka w dół. Teraz nadal jest więcej pasów w górę, ale już większe niż przed kryzysem ryzyko zjazdu w dół dla nieprzygotowanych franczyzodawców. To dobrze, bowiem rynek nauczył się odróżniać dobre franczyzy od słabych. Kandydaci na franczyzobiorców weryfikują negatywnie systemy, które nie oferują prawdziwego wsparcia – mówi Arkadiusz Słodkowski, redaktor naczelny serwisu Franchising.pl.

Kto się rozwija, a kto zwija?

W ubiegłym roku najłatwiej można było natknąć się na słabszy system, inwestując w branże takie jak handel odzieżą i obuwiem oraz gastronomię. Żadnych przykrych niespodzianek nie odnotowano na rynkach sieci stacji benzynowych, hoteli i… edukacji. O ile stabilność dwóch pierwszych rynków obwarowanych sporą barierą wejścia nie dziwi, o tyle znaczny rozwój zazwyczaj niskonakładowych biznesów edukacyjnych jest już pewną niespodzianką. Tylko w ubiegłym roku powstało aż 496 nowych jednostek działających na zasadzie franczyzy i świadczących usługi edukacyjne. To zdecydowanie największy wzrost wśród placówek usługowych. Więcej, bo aż 1859 nowych punktów, odnotowała tylko branża sklepów z artykułami spożywczymi i przemysłowymi. To zresztą absolutny lider ze wszystkich branż rozwijających się na zasadzie franczyzy. Obecnie w całej Polsce działa ich ponad 32 tys. W przypadku handlu sporo nowych franczyzobiorców (569) przyciągnęła branża kosmetyków, biżuterii i upominków oraz aptek i sklepów oferujących artykuły zdrowotne (315). W usługach oprócz wspominanej już edukacji mocno rozwinęła się również branża usług dla klientów indywidualnych (275 nowych jednostek franczyzowych) oraz finanse i bankowość (136 nowych jednostek).
Odwrót, i to całkiem wyraźny bo aż o 12,7% i w sumie 163 jednostki franczyzowe, odnotowała branża urody i fitnessu. Co ciekawe na miejsce 4 systemów z tej branży, które opuściło rynek, pojawiło się… 6 nowych. Ubiegły rok nie był też łaskawy dla niektórych branż zajmujących się handlem. Z rynku zniknęło ponad 120 sklepów z artykułami sportowymi (to aż 23,7%!). Nie najlepiej też wiodło się w branży dom&ogród. Tam z biznesu zrezygnowało 177 franczyzobiorców.

Manicure wykonywane w salonie kosmetycznym
fot. istockphoto.com

Czy te dane oznaczają, że najbezpieczniej jest otworzyć mały sklepik osiedlowy, natomiast należy trzymać się z dala przykładowo od gabinetu kosmetycznego?

Patrzenie wyłącznie przez pryzmat makroekonomii nie ma sensu. Dany franczyzobiorca działa przecież zawsze w skali mikro. Co z tego, że ogólnie możemy mieć do czynienia ze zmniejszeniem się liczby klubów fitness, jeśli w danym mieście w danej lokalizacji takiego klubu nie ma i jest duża szansa na to, że jego otwarcie może być strzałem w dziesiątkę. Podobnie zresztą nie można podejmować biznesowych decyzji na bazie optymistycznych wskaźników makro. To, że powstaje sporo nowych aptek nie musi oznaczać, że trzecia apteka w promieniu 100 metrów to dobry pomysł. Warto poza tym myśleć perspektywicznie, skoro dziś wszyscy otwierają bar sushi, to za chwilę takich barów będzie po prostu za dużo i rynek wyeliminuje najsłabszych. Zbyt optymistyczne wskaźniki dziś mogą oznaczać kłopoty jutro – ostrzega Kamil Orzechowski z portalu Firmy.net.

Ile można stracić, a ile zarobić?

Franczyza jak każdy biznes wymaga na początku inwestycji. Jej kwota jest jednak bardzo zróżnicowana. Agencję tłumaczeń można otworzyć, posiadając na koncie zaledwie kilka tysięcy, ale jeśli chcielibyśmy poprowadzić własną restaurację McDonald’s, to musimy mieć zarezerwowane środki w wysokości ok. 1,2 mln zł. W większości przypadków dane o kosztach są jednak dość ogólne. Każdorazowo bowiem końcowa wartość inwestycji jest bardzo zróżnicowana. Zazwyczaj wynika to z różnego stanu lokali adaptowanych na potrzeby prowadzonej działalności. Również przychody deklarowane przez przedstawicieli poszczególnych sieci są jedynie szacunkowe. Mogą być pomocne w procesie tworzenia biznesplanu i stać się pewnymi wyznacznikami, ale nie należy podchodzić do nich na zasadzie „czy się stoi, czy się leży…”.
Franczyza w żaden sposób nie jest gwarancją osiągnięcia określonych przychodów. Jeśli ktoś myśli, że kupując licencję na biznes, kupuje funkcjonujący samograj, który bez pracy będzie samoczynnie się kręcił i przynosił właścicielowi dochody, lepiej niech pozostanie w stanie nieświadomości i nigdy nie wchodzi na rynek. Zderzenie z rzeczywistością może okazać się dlań zbyt brutalne. Zwrot zainwestowanych środków może nastąpić już po kilku miesiącach, a może nie nastąpić nigdy. Trzeba mieć świadomość, że biznesowe porażki mogą pojawić się również w sieciach, które jako takie działają i mają się dobrze. Czasem problemem jest sposób zarządzania inwestora, czasem przeinwestowanie i brak płynności finansowej. Najczęściej jednak źródło porażki tkwi w lokalizacji. Jeśli chodzi o dochody, firmy niechętnie udzielają takich informacji. Nie ma się co dziwić. Ostatecznie wpływa na to wiele zmiennych i są one zróżnicowane nawet w ramach poszczególnych sieci.
Z danych, które otrzymaliśmy, sieć odzieżowa Pawo prognozuje miesięczny dochód przed opodatkowaniem na poziomie niecałych 10 tys. zł (przy inwestycji wstępnej na poziomie 130 tys.), zaś sieć sklepów DDD posiada szacunki na poziomie około 13 tys. zł (przy inwestycji wstępnej na poziomie 80 tys. zł). Dotacje Export Group, firma, która specjalizuje się w pozyskiwaniu wsparcia unijnego dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, szacuje miesięczny zysk dla franczyzobiorcy około 7 tys. zł (przy wstępnej inwestycji na poziomie 45-70 tys. zł. Wysokość kwoty uzależniona jest od lokalizacji biura i liczby pracowników). To są jednak wyłącznie prognozy stanowiące wypadkowe wielu zdarzeń i nie należy ich na sztywno przyjmować. Co więcej, przygotowując biznesplan, trzeba wziąć pod uwagę konieczność utrzymania płynności finansowej. Wiadomo przecież, że dochodzenie do optymalnego poziomu przychodów zajmuje czas, a zbyt optymistyczne założenia finansowe mogą zagrozić nawet bardzo dobremu konceptowi biznesowemu.

Prezes z miotłą

Otwieranie pierwszego biznesu w modelu franczyzowym to dobra lekcja życia biznesowego dla wszystkich, którym wydaje się, że prezes siedzi jedynie w skórzanym fotelu, popija koniak, pali cygara i liczy zyski. O ile, nie jest to dla Ciebie kolejny biznes i od samego początku stać Cię na zatrudnienie odpowiednich osób, którzy zrobią wszystko za Ciebie, nastaw się na ciężką pracę. Są co prawda różne rodzaje systemów wymagające różnego poziomu zaangażowania franczyzobiorcy, ale najczęściej biznes do rozwoju potrzebuje zarówno finansowania, jak i pracy. W przypadku sieci McDonald’s inwestor musi osobiście być zaangażowany w zarządzanie restauracją. Marka odzieżowa Pawo jako jeden z nielicznych franczyzodawców posiada z kolei ofertę zarówno dla w pełni zaangażowanych partnerów, jak i tych nastawionych bardziej inwestorsko. W tym drugim przypadku, to organizator systemu pilnuje biznesu franczyzobiorcy. Są też sieci, które zrzeszają już funkcjonujące wcześniej obiekty, dostosowując je jedynie do swoich standardów. Dobrym przykładem jest tu branża apteczna, która dzięki konsolidacji zapewnia lepsze warunki zakupu leków z hurtowni farmaceutycznych. Na rynku coraz rzadziej możemy natrafić na niezrzeszone w żadnej sieci apteki.

Franczyza nie dla każdego

Rozwój rynku franczyzy w Polsce i jednoczesne jego dojrzewanie to znak, że taki model prowadzenia biznesu ma sens. Nie jest to jednak złoty środek dla każdego. Mniejsza o to, czy ktoś w ogóle zainteresowany jest prowadzeniem własnego biznesu (skoro czytasz ten tekst to znaczy, że bakcyl przedsiębiorczości gdzieś Ci chodzi po głowie). Franczyza dużo daje, ale jednocześnie sporo wymaga. Są oczywiście różnice w poszczególnych systemach, ale przedsiębiorca zainteresowany przystąpieniem do sieci franczyzowej musi zrezygnować z części swoich koncepcji na rzecz tych wypracowanych przez system. Mentalnie nie każdy tu pasuje.
Ci, którzy jednak zdecydowali się podjąć ryzyko w większości nie powinni narzekać. Ważne, by wybrać system najbardziej pasujący do naszych zainteresowań i możliwości finansowych. A wybierać jest z czego.

Dodaj komentarz